Polski przemysł zaprzepaszcza wielką szansę. "Firmy mogą za dwa-trzy lata zniknąć z rynku"

- Strategia cyfryzacji, jak zauważa Artur Pollak, nie została wpisana w agendy większości polskich firm. Ich zarządy wolą realizować proste i przynoszące szybkie efekty działania, obejmujące redukcję mniej efektywnych procesów czy zatrudnienia.
- Budowane przez organizację zaufanie to fundament cyfryzacji. Jednym z hamulców cyfrowego rozwoju jest nieumiejętne zarządzanie danymi – brak procedur, brak zaufania, obawa przed wykorzystaniem danych przez konkurencję.
-
Firmy, które nie zaczną wdrażać "twardych narzędzi": cyfryzacji, internetu rzeczy, sztucznej inteligencji, mogą za dwa-trzy lata zniknąć z rynku. Po prostu przestaną istnieć - ostrzega prezes zarządu APA Group.
- Rozmowa jest częścią cyklu wywiadów, które posłużą za osnowę raportu „Od taśmy do algorytmu. Jak cyfryzacja kształtuje przyszłość przemysłu”, przygotowywanego przez WNP Economic Trends w związku z Forum Nowego Przemysłu (Katowice, 14-15 października 2025 r.). Premiera – w październiku.
APA Group jest integratorem rozwiązań służących transformacji przemysłu. Jakie projekty inwestycyjne z dziedziny cyfryzacji i digitalizacji cieszą się w ostatnich latach największym popytem wśród waszych klientów?
- Głównie wdrożenia systemów opomiarowania, czyli służących zmniejszeniu obszarów niegospodarności i kosztów operacyjnych.
Nie znajdują zainteresowania narzędzia do osiągnięcia bardziej złożonych efektów i celów, jak pomoc w transformacji energetycznej czy poprawa planowania?
- Niestety nie... Takie projekty zeszły dość powszechnie „z agendy” zarządów, bo generalnie biznes znajduje się w dołku. Realizowane są tylko podstawowe elementy usprawniające- poprzez robotyzację i automatyzację.
My od dawna proponujemy wdrożenia cyfrowe służące oszczędności zużycia energii - zarówno w procesach produkcyjnych, jak i budynkach administracji. Odzew jest słaby. Dlatego oceniam, że polski przemysł jest na bardzo wstępnym etapie wdrożeń cyfryzacji. Może nawet się cofa.

Kryteria wyboru wdrożeń cyfryzacji skupiają się zatem na osiągnięciu celów „tu i teraz”, by przeżyć?
- Tak można powiedzieć. Zmniejszenie kosztów działalności pozostaje przecież bliższym wyzwaniem niż te perspektywiczne. Wobec bieżących problemów mało kto jest zainteresowany wprowadzaniem długofalowej optymalizacji działalności, opartej na transformacji cyfrowej. Szuka się owoców najniżej wiszących.
Twierdzę tak w oparciu także na naszych doświadczeniach z działalności w Holandii. Przy czym polskie firmy przemysłowe muszą bardziej walczyć o przeżycie.
Wydaje się, że dość nisko na drzewie obfitości wiszą owoce, które rodzą się z wykorzystania gromadzonych danych, zwłaszcza produkcyjnych...
- Owszem, większość naszych klientów dysponuje potężnymi zbiorami danych. Ale nie ma pomysłu, jak je wykorzystywać. Powód jest ten sam, jak wyżej.
Strategia cyfryzacji i digitalizacji nie jest wpisana w agendy zarządów polskich firm. One nie widzą w tym pola do szybkiej optymalizacji, realizując przedsięwzięcia proste i przynoszące szybkie efekty działania, obejmujące redukcję mniej efektywnych procesów czy zatrudnienia.
Słaby element wdrożeń z obszaru Przemysłu 4.0 – brak szkoleń, niedostatek kompetencjiAPA Group wdraża jednak rozwiązania cyfrowe. Jak w tych przedsiębiorstwach cyfryzacja i w ogóle przemiany z obszaru Przemysłu 4.0 wpływają na sposób zarządzania i kulturę organizacyjną?
- Nie możemy mówić o głębokich przemianach, skoro wdrażane projekty cyfryzacji obejmują na ogół wycinek działalności przedsiębiorstw. Mamy natomiast szereg spostrzeżeń.
Nasi klienci np. często zapominają, że do cyfryzacji trzeba przygotować pracowników poprzez sesje szkoleń, bo to pomaga zmienić ich optykę patrzenia na sens cyfryzacji – a nawet mentalność.
Tymczasem pracownicy na ogół boją się zmian, a ściślej – możliwości redukcji zatrudnienia, jako pośredniego efektu cyfryzacji. Dlatego oprócz zarządów, które odsuwają w czasie wprowadzanie zmian z powodów ekonomicznych, pracownicy werbalnie nie chcą cyfryzacji.
APA ma na to „twarde” dane?
- Ze zrealizowanego przez nas raportu „Stan Przemysłu 4.0 w Polsce” wynika jasno, że aż 52 proc. respondentów wskazuje brak wykwalifikowanych pracowników jako jedną z głównych barier wdrażania Przemysłu 4.0, a co trzeci ankietowany przyznaje, że opór zatrudnionych przed innowacjami skutecznie utrudnia wdrożenia. To pokazuje, że przemiana kultury organizacyjnej musi iść w parze z transformacją technologiczną.

Należy pamiętać, że cyfryzacja to nie tylko kwestia zakupu systemów IT czy automatyzacji jednego procesu. Raport ukazuje, że wiele wdrożeń nadal opiera się na działaniach punktowych – bez spójnej strategii, integracji danych i zaangażowania ludzi. Przemiany organizacyjne są zatem nieodzowne – 70 proc. respondentów wskazuje na konieczność szkoleń i rozwoju kompetencji, a niemal połowa mówi o potrzebie budowy kultury innowacji i otwartości na zmiany.
Te przekwalifikowania kogo powinny obejmować? Powszechnie wszystkich pracowników czy wytypowanych tzw. liderów transformacji?
- My jesteśmy zwolennikami powoływania liderów transformacji cyfrowej, którzy później powinni propagować ją wewnątrz organizacji, np. eliminując obawy koleżanek i kolegów lub zakłócenia w pracy. Niestety, wyznaczeni liderzy bardzo często pełnią również inne role, dlatego nawet u nich transformacja schodzi na dalszy plan.
Jest jeszcze jeden aspekt „pracowniczy”. Nasi klienci tłumaczą bardzo często, że wprowadzają wąski zakres cyfryzacji, ponieważ obawiają się braku bezpieczeństwa procesowego i cyberbezpieczeństwa. I okazuje się, że często osobami, które blokują wprowadzanie zmian, są administratorzy IT.
Ci, którzy powinni być w szpicy, są hamulcowymi?
- To może nawet naturalny proces, który wcześniej nie został zidentyfikowany... Administratorzy IT powinni być członkami zespołów cyfryzacyjnych. A już na pewno lider transformacji cyfrowej powinien mieć kogoś takiego w swoim zespole, dlatego że lider cyfryzacji nie jest specjalistą od sieci, agregacji i przesyłu danych, raczej od procesów. Napotyka na niezrozumienie, ponieważ role tych dwóch osób są odmienne.
Administracja państwowa odrobiła lekcję cyfryzacji. Ale przedsiębiorstwa nie sięgają powszechnie po środki na transformacjęJak ocenia pan system kształcenia kadr ze specjalności wykorzystywanych w cyfryzacji i ogólniej – w Przemyśle 4.0? Jaka powinna być tu rola państwa, a jaka firm?
- Państwo wywiązuje się z tego obowiązku, realizuje programy edukacji i tworzy nowe kierunki kształcenia. Problemem jest jednak to, że transformacja cyfrowa w przedsiębiorstwie wymaga więcej wiedzy interdyscyplinarnej.
Im dłużej pracuję w tej sferze, tym silniej utwierdzam się w przekonaniu, że cyfryzacja to nie tylko kwestia narzędzi, lecz psychologii wprowadzania zmian w organizacji.
Lider cyfryzacji ma przecież w kontrze całą organizację, z jej pracownikami, szczególnie że zwykle nie znajduje wsparcia w zarządzie. Taki stan może wywrócić cały proces transformacji.
By uniknąć tego błędu, rekomenduję, by do teamu transformacji cyfrowej zarząd wyznaczył osobę ze swojego grona.
Czy należy się obawiać zagrożeń wynikających z pozyskiwania i wymiany danych z partnerami B2B - dostawcami, klientami itp.?
- Ma to związek m.in. z obowiązkiem ujawniania informacji o wpływie działalności firmy na środowisko, społeczeństwo i sposób zarządzania, czyli z raportowania ESG.
Duże firmy z tego powodu mają monitorować partnerów w łańcuchu dostaw, formalnie pod kątem zmniejszania emisji gazów cieplarnianych. Ale choć w przemyśle powstały różnego rodzaju certyfikacje, to nie zostały ustandaryzowane. Dlatego każdy raportowanie robi na swój sposób, co wywraca koncepcję monitorowania, rodzi bowiem obawy wycieku danych.
Sądzę, że w tej mierze elementem wspierającym będzie sztuczna inteligencja (AI), operująca na wielkich zbiorach danych. To zresztą rodzi nadzieję, że transformacja cyfrowa zostanie i wymuszona, i upowszechniona przy wsparciu AI.

W jednym z wywiadów dla WNP mówił pan o środkach publicznych i dotacjach Unii na cyfryzację i podkreślił, że dzięki nim „mamy niepowtarzalną szansę wprowadzenia raz a dobrze cyfryzacji”. Dlaczego zatem przedsiębiorstwa nie sięgają powszechnie po te środki na transformację?
- Gdyż przynoszą one też gorzką pigułkę. Owszem, strona rządowa zakomunikowała o szerokim strumieniu pieniędzy, ale ich pozyskanie jest stosunkowo trudne.
Z powodów formalnych czy jakościowych?
- Raczej z powodów natury formalnej, ale jest jeszcze inny problem. Dużą pulę środków unijnych na cyfryzację przeznaczono na projekty badawczo-rozwojowe.
Jednym z założeń było to, że na przedsiębiorcy spoczywa obowiązek udowodnienia, że projekt jest innowacyjny na skalę europejską. Już to samo w sobie niezmiernie trudno dowieść... A jest jeszcze druga strona medalu.
Bardzo często dofinansowywane są projekty tzw. innowacyjne, lecz nieuwzględniające kosztów wdrożenia innowacji w przedsiębiorstwie i wprowadzenia produktu na rynek.
A ich relacja jest jak 10:1. Mówiąc inaczej: pozyskamy jednostkę dofinansowania, lecz pozostałe dziewięć musimy sami zainwestować, aby zrealizować projekt.
W krajach przodujących w transformacji cyfrowej proces ten obejmuje też sektor publiczny. Np. Estonia bodaj pod każdym względem scyfryzowała wszystkie swoje usługi rządowe, usługi online cieszą się popularnością, czego przykładem jest to, że ok. 60 proc. rozwodów zostało tam zainicjowanych za pośrednictwem rządowej platformy e-divorce. Czy u nas cyfryzacja administracji i działania państwa przyczyniają się do budowy kultury innowacyjnej społeczeństwa i wsparcia dla biznesu?
- Z perspektywy przedsiębiorcy bardzo dobrze oceniam kierunek i wprowadzane zmiany cyfryzacji sektora publicznego, dlatego że większość instytucji państwowych także u nas została zdigitalizowana. Ułatwia to dostęp do zasobów urzędów i do wymiany informacji pomiędzy przedsiębiorcą a instytucjami.
Z doświadczenia osobistego - podkreśliłbym funkcjonowanie portalu mObywatel. To jeden z lepszych projektów, obok e-Urząd Skarbowy czy cyfryzacji ZUS w kontakcie z klientem. Postęp odczuwam w kontaktach online z innymi instytucjami - na poziomie miejskim i gminy.
W sumie uważam, że administracja bardzo dobrze odrobiła lekcję cyfryzacji. Polska uplasowała się na 2. miejscu w Europie pod względem otwartości danych publicznych (Open Data Maturity 2024).
I nie odbiegamy in minus od liderów?
- Myślę, że w skali europejskiej jesteśmy wśród liderów, a jeżeli chodzi o świat – to jesteśmy w czołówce albo tuż za szpicą, jaką tworzą np. Chiny czy Zjednoczone Emiraty Arabskie.
Pilne zadanie cyfryzacji – lepsza ochrona przed atakami hakerówJak ocenia pan poziom świadomości i ochrony przed cyberatakami w typowym przedsiębiorstwie przemysłowym? Czy państwo też tu się włącza i odgrywa pozytywną rolę, a sprawy są uporządkowane?
- W sprawie świadomości szeroko rozumianego cyberbezpieczeństwa dałbym niską ocenę. O ile państwo polskie powołało jednostki do walki z atakami hakerskimi, o tyle powszechnie nie ma odczucia, ba, nawet wiedzy o tym, że ktoś nas chroni.
Tylko od czasu do czasu słyszymy, że - dzięki doskonałej pracy służb publicznych - uniknęliśmy ogólnopolskiej katastrofy w przestrzeni internetowej. Być może wina leży w złym komunikowaniu się rządu ze społeczeństwem.
A jak ta sprawa przedstawia się na poziomie przedsiębiorstw?
- Sytuacja nie wygląda dobrze. W otoczeniu firm w ostatnim czasie zaszło bardzo wiele zmian – wprowadzono nowe, złożone regulacje, takie jak unijna dyrektywa o sztucznej inteligencji (AI Act) czy dyrektywa NIS2 dotycząca znacznie bardziej rygorystycznych przepisów w obszarze cyberbezpieczeństwa.
To materie trudne nawet dla specjalistów, a co dopiero dla członków zarządów, którzy często nie mają wsparcia merytorycznego w codziennym podejmowaniu decyzji. W efekcie wielu przedsiębiorców ma poczucie, że nie nadąża za zmianami regulacyjnymi – i nie z własnej winy.
Dlatego potrzebna jest systemowa, konsekwentna edukacja ze strony instytucji publicznych – prowadzona nie tylko ad hoc, ale w sposób ciągły, przystępny i zrozumiały.
Tak, jak kiedyś mówiliśmy o profilaktyce mycia zębów, tak dziś musimy mówić o profilaktyce cyfrowej – jak zabezpieczyć się przed cyberatakami, co zrobić w razie incydentu, jaka jest rola państwa i jakie wsparcie jest dostępne dla firm.
Kogo w szczególności trzeba aktywnie chronić?
- Jednocześnie odpowiednie służby i instytucje państwowe odpowiedzialne za cyberbezpieczeństwo powinny znacznie aktywniej wspierać nie tylko zakłady o znaczeniu strategicznym, ale również duże zakłady produkcyjne oraz te firmy, których technologie mają znaczenie systemowe – dopomagają dziesiątkom czy setkom innych podmiotów w Polsce i Europie.
Dziś to właśnie te przedsiębiorstwa, często innowacyjne i narażone na ataki, są pomijane w systemowym wsparciu. A to one powinny być objęte realnym doradztwem i programami prewencyjnymi. Bez tego trudno będzie mówić o bezpiecznej i stabilnej cyfryzacji polskiego przemysłu.
Niski poziom cyfryzacji polskich firm to element mentalności. Brakuje strategicznego myślenia i zaufaniaPowracam do wcześniejszego wątku – jakie są główne przyczyny niskiego relatywnie poziomu cyfryzacji polskich firm, poza ważną kwestią jej sfinansowania?
- Wskazałbym na brak zaufania do sensu szybkiej cyfryzacji – to element mentalności, który mocno wybrzmiewa w naszych rozmowach z przedsiębiorcami. Dla wielu z nich cyfrowa transformacja wciąż jawi się jako chwilowy trend – coś, co być może przeminie wraz z kolejnym sezonem, jak każda „moda”. To podejście skutecznie blokuje strategiczne myślenie o innowacjach.
Według naszego raportu 32 proc. firm przyznaje, że ich załogi niechętnie podchodzą do zmian technologicznych.
Warto dodać, że tylko 15 proc. przedsiębiorstw ma odpowiednią strategię wdrażania cyfryzacji, a 33 proc. – zaledwie ogólną koncepcję. To zbyt mało, by mówić o świadomym i planowym podejściu do transformacji.
W rezultacie wiele działań ma charakter punktowy, często w oderwaniu od całościowej wizji rozwoju firmy. A przecież transformacja cyfrowa nie zaczyna się od zakupu systemów, lecz od zmiany sposobu myślenia – zarówno kadry zarządzającej, jak i zespołów operacyjnych.
Jakie są powody tego braku przemian?
- Pierwszym powodem jest brak powszechnej informacji o tych firmach, które dzięki cyfryzacji odniosły spektakularne sukcesy. Zwiększyły przychody, zyski i tempo rozwoju. A przecież mamy takie przykłady także w kraju, w postaci choćby InPostu czy Allegro.
Po drugie: nawet jeżeli ktoś słyszał, że InPost prężnie działa także poza granicami Polski, to na ogół nie wie, z czego to może wynikać. Mówi się, że to sukces głównego właściciela, że dobry koncept biznesu...
W istocie źródłem sukcesu jest to, że właściciel zdecydował się na transformację cyfrową przedsiębiorstwa, zmianę psychologiczną w organizacji. Ta informacja powinna być upowszechniana, bo może byłaby wskazówką dla innych, by w ogóle zainteresować się cyfryzacją.
Co robić, by budować zaufanie do cyfryzacji?
- Budowanie tego zaufania powinno zaczynać się od zaufania do zarządzania danymi i od zmian psychologicznych w organizacji. To jest fundament, DNA cyfryzacji.
Jednym z największych hamulców rozwoju jest nieumiejętne zarządzanie danymi – brak procedur, brak zaufania i obawa przed ich wykorzystaniem przez konkurencję.
Wiele firm wciąż funkcjonuje w przekonaniu, że ujawnienie danych może zdradzić ich strategię działania. To błąd!
Takie ryzyka dotyczyły starszych modeli cyfrowych. Dzisiejsze podejście – oparte na nowoczesnych architekturach, wykorzystujące chmurę czy sztuczną inteligencję – stawia na bezpieczeństwo, kontekstowe przetwarzanie danych i transparentność.
Z danych zawartych w naszym raporcie wynika, że aż 61 proc. przedsiębiorców podejmujących cyfryzację nie realizuje etapu pilotażu lub realizuje go zbyt powierzchownie, co skutkuje błędnymi wnioskami lub rozczarowaniem.
Tymczasem to właśnie dobrze przygotowany i poprowadzony pilotaż może zbudować realne zaufanie – pokazuje efekty, uczy organizację pracy z danymi, pozwala zaangażować zespół i wyeliminować błędy na wczesnym etapie.
Poziom wykorzystywania AI w przemyśle polskim jest też raczej niski w relacji do wielu krajów unijnych. Dlaczego?
- Wprowadzenie AI do procesów przemysłowych często uwarunkowane jest dostępem przedsiębiorstwa także do danych zewnętrznych. Mówimy o produktach kontraktowych, monitoringu zmiennych i parametrach. To dane, które chronią inne przedsiębiorstwa, obawiając się, że „wyciekną”.
Musimy też pamiętać, że stosowanie AI przy zmiennej produkcji i dużych zmianach organizacyjnych wymaga ciągłego nadzorowania algorytmów, które "karmią" AI. Tu wracamy do elementów organizacyjnych.
W przedsiębiorstwie powinna istnieć komórka do spraw zarządzania danymi, trenowania algorytmów, zarządzania bezpieczeństwem informacji.
Na palcach jednej ręki mogę jednak wyliczyć te przedsiębiorstwa, które w zarządzie mają stanowisko „data officer" lub „chief data officer", czyli osoby zarządzającej digitalizacją i AI. My coraz częściej uzupełniamy tę lukę w przedsiębiorstwach naszymi data-scientistami.
Problem cyfryzacji w Polsce ma zatem kolejne słabe ogniwo.
- Tych aspektów jest więcej.
Nasza współpraca z klientami rozpoczyna się od audytu procesowego, czyli zmapowania procesów przemysłowych, automatyzacji i robotyzacji procesów. Te procesy powinny być poukładane, by zrozumieć, skąd pochodzą dane, jak są przetwarzane, jak mogą być użyte. Dopiero po uporaniu się z mapowaniem możemy planować zmiany i wdrożenia w organizacji.
Ponieważ wspomniane procesy nie są uporządkowane, wiele zarządów poprzestaje na cyfryzacji backoffice, czyli wewnętrznej administracji. Choć usprawnia to jej pracę i pośrednio firmy, to zaledwie pierwszy etap cyfryzacji.
Dalsze kroki odkłada się na później. Także z tego powodu, że cyfryzacja to proces złożony, wiele zarządów nie wchodzi głębiej w optymalizację procesową. A dopiero wtedy można uzyskać gigantyczne oszczędności i przychody, sięgające nawet 60 proc. w skali roku.

Czy europejskie i krajowe programy transformacji cyfrowej, zakładające także wsparcie finansowe tego procesu, będą istotne dla polskich przedsiębiorstw?
- Byłbym ostrożny w tych oczekiwaniach.
Po pierwsze: wsparcie powinno raczej być adresowane sektorowo. Po drugie: jak wiele innych podobnych programów, ich efektywność dla beneficjenta będzie zależeć ostatecznie od dystrybucji środków na poziomie krajowym.
Ośrodki ich dystrybucji wprowadzają zwykle wiele obostrzeń i obowiązków spoczywających na "biorcy", w tym raportowania wydatkowania i rozliczania projektów. W efekcie 30-40 proc. dofinansowania pochłaniają koszty obsługi projektu.
Transformacja cyfrowa postępuje, rośnie optymizm. Ale nic się nie wydarzy bez ludzi, edukacja to podstawaMamy nowe pojęcie - Przemysł 5.0, w którym nacisk kładzie się na współpracę ludzi i maszyn. Skoro cyfryzacja w polskim przemyśle znajduje się na „wstępnym etapie”, według pana oceny, czy oczekiwanie szybkiego wdrożenia Industry 5.0 nie jest zbyt wygórowane lub optymistyczne?
- Koncepcja ta zarazem stawia człowieka w centrum procesów produkcyjnych oraz zakłada ewolucję - wzbogacenie koncepcji Przemysłu 4.0 o aspekty społeczne i środowiskowe.
Musimy jednak uwzględnić, że wiele krajów na świecie wycofuje się z deklaracji ograniczenia emisji CO2, na kanwie czego powstało raportowanie ESG. Także w UE są przedsiębiorstwa, jak np. w sektorze motoryzacyjnym, które rozpatrują wprowadzenie zmian i koncepcji Industry 5.0 jako karę.
Mamy zatem do czynienia ze zjawiskami, które po wprowadzeniu transformacji cyfrowej przyniosą komuś przewagę konkurencyjną. Ale - z drugiej strony - ocena zmian przez przedsiębiorstwa jest negatywna, koszty ich wdrożenia są bowiem bardzo wysokie.
Musimy też pamiętać, że wprowadzanie zmiany często zakrawa na eksperyment... Nie ma jednego dobrego wzorca, według którego przedsiębiorstwa powinny realizować transformację cyfrową.
Jednak transformacja postępuje.
- Tak. Dlatego mówimy o konieczności mapowania procesów w przedsiębiorstwie jako punkcie wyjścia do udanej cyfryzacji, a później o doborze narzędzi do danego sektora.
Ale nic się nie wydarzy bez ludzi, czyli edukacja jest podstawą, by eliminować strach przed cyfryzacją i sprawić, że pracownicy będą dla zarządów partnerami zmian.
W jakim stopniu cyfryzacja wspiera realizację celów zrównoważonego rozwoju, w tym np. optymalizuje zużycie energii i obniża ślad węglowy działalności i pomaga raportować ESG?
- Największą zmianą, jaka właśnie się dzieje, jest transformacja energetyczna. Nie tylko po to, by ratować klimat, ale też po to, by nie zgasło światło – dosłownie.
Europa już wie, jak wygląda blackout. I nie chce powtórki. To ogromne wyzwanie. I nie da się go wygrać bez twardych narzędzi: cyfryzacji, internetu rzeczy, sztucznej inteligencji... Na każdym poziomie - od fabryki po państwo.
Brutalna prawda? Tak, firmy, które owych narzędzi nie zaczną wprowadzać, mogą za dwa-trzy lata zniknąć z rynku. Po prostu: przestaną istnieć.
Różne raporty wskazują, że polskie przedsiębiorstwa są w większości gotowe do wyzwań cyfryzacji i rośnie wśród nich optymizm wdrożeń digitalnych. Pana doświadczenia w tej materii, jak wynika z wcześniejszych wypowiedzi, są mniej optymistyczne…
- Powiem tak: polscy przedsiębiorcy są wyjątkowo inteligentni. Ta inteligencja wynika z naszej historii, tradycji adaptacji do zmieniających się warunków i okoliczności.
Wierzę, że jesteśmy gotowi, aby przeprowadzić udaną transformację cyfrową.
wnp.pl